Rany umysłu

Śnieg rozrzuca na wietrze swe płatki
Z za okna znów słychać słowa matki
Co wyrzuca z siebie kolejne bluźnierstwa
Ile można znieść takie okropieństwa?

I w głowie się kłębią znów setki myśli
Co zaraz wybuchnie od tej nienawiści
Znowu spuszczona głowa i smutek
Im dłużej tym gorszy będzie mieć skutek

Blizny na rękach, choć prawie nie widać
To w każdej chwili mogą nowe zawitać
By odciągnąć się od bólu w głowie
Lejąc krew po skóry rowie

Lecz jedna rzecz trzyma przy życiu
W jej oczach ten stan nie będzie w ukryciu
Bez niej już będę ciągle zasmucony
I na zawsze w  tym świecie stracony

Komentarze

Popularne posty z tego bloga